Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2020

Jadalne, niejadalne i trujące

Obraz
Ciężko jest mi powiedzieć cokolwiek nowego o gnomach. Mógłbym wprowadzić do swojej fantasy-Europy te, o których pisał Patrick Stuart . Nie są mi one jednak do końca w smak. Dlatego zamierzam odnieść się do słów jednego z graczy, które wszystko czynią jasnym: "Gnomy tradycyjnie dzielimy na jadalne, niejadalne i trujące." To jest baza, od tego wyjdziemy w naszych rozważaniach, powyższe założenie rozciągniemy do samych jego granic, by przekonać się, co kryje w sobie gnom. Jest nam o tyle łatwiej, że gnomy jadalne zostały już uprzednio opisane. Niestety, nie nam przypadł laur pierwszeństwa. Zainteresowany czytelnik może znaleźć opis jadalnego szczepu tego dziwnego ludu (a może ludku?) w księdze, do której prowadzi ten odnośnik. Tutaj w skrócie wyjaśnię: gnomy rozmnażają się poprzez bycie zjedzonym przez człowieka. O ile ojciec (gnom) trwa dalej w swoim potomstwie, o tyle człowiek (matka) znika! Wybiegliśmy trochę do przodu, a przecież powinniśmy najpierw  zastanowić si

Gotowe przygody

To była dla mnie największa rewelacja po przejściu na B/X. Na początek założyłem sobie, że zacznę korzystać z gotowych przygód, żeby się nie narobić. Jeśli gracze porzucą cudzy loszek w połowie - trudno. W 1/3 eksploracji cudzego modułu zabiorą się za coś innego - ich sprawa. Poszukiwanie gotowych materiałów, cała kultura narosła wokół przygód (spójrzcie tylko na forum facebookowe LotFPu albo na tenfootpole ) i przede wszystkim prowadzenie ich okazało się być dla mnie niezwykle odświeżającym doświadczeniem. Bo musicie wiedzieć, że, zanim sięgnąłem po LotFP, przez kilkanaście lat prowadzenia skorzystałem może ze trzech gotowców. Gdy zaczynałem mistrzować, naczytałem się całą masę poradników, które miały mnie do tego przygotować (w retrospekcji wydaje mi się, że dzisiaj udzielane są lepsze rady, ale nie jestem specjalistą, w którymś momencie straciłem zapał do tego tematu). Często powtarzano, by na początek zabrać się za coś gotowego. Chciałbym dzisiaj grzmotnąć jednego i drugiego w gł

Sprawa papryki

Obraz
Kampania to byt organiczny, a przynajmniej tak staram się o niej myśleć. Ja coś od siebie dodaję, gracze coś od siebie dodają, razem coś tworzymy. Mija czas, zmieniają się inspiracje, inne  rzeczy zaczynają mnie bawić, z kolei to, co gdzieś tam na początku wydawało się ekscytujące, odchodzi w niepamięć. Na domiar złego, gdy rozpoczynamy przygodę z nową grą, tak naprawdę nie wiemy, czego się spodziewać... Dość mowy-trawy. Sprawa jest prosta: w 1527 r., gdy toczy się akcja obecnej kampanii, na terenie Królestwa Węgier rozpowszechnienie papryki było wątpliwe. Z resztą ziemniaków również. I amatorzy mogą uznać, że to bez znaczenia, jednak jest to kwestia najwyższej wagi, ponieważ mi się ten kraj jednoznacznie kojarzy z gulaszem, tokajem i borowinami. Na gulasz nie ma co liczyć. Przed chwilą przeczytałem, że pierwsze udokumentowane przez Wikipedię tokaje będą za następnych 50 lat. Borowin wolę nie sprawdzać. Jest to duży problem (quasi-) historycznej kampanii. Czy warto poświęcać swo

Własne

Mam kilka własnych projektów erpegowych. Grzebię sobie w nich i rozwijam je od kilku lat. W pewnych regularnych odstępach czasu wizja się zmienia. Stare pomysły odrzucam, by zrobić miejsce dla nowych. Siedzę sobie i dłubię w (nosie) mechanice niestrudzenie. Część notuję, część notatek wyrzucam, jeszcze więcej gubię, gubię zwłaszcza wątek i znaczenie starych zapisków. To jest takie nieznośne gniecenie, gdzieś w podbrzuszu albo może za uchem, taki kamyk w bucie. Ciągłe gonienie za graalem erpegie. Nie to, że jakieś ambicje, że zawojuję świat - nawet, gdybym miał grę, która mogłaby to zrobić, brak mi przekonania/charyzmy/woli poświęcenia, by świat tą szabelką zawojować. Brzmi to całkiem żałośnie, ale jeszcze gorzej jest, gdy już zbiorę się w sobie i coś spiszę. Następnym krokiem jest zatruwanie życia graczom (pozdro!). Od pewnego momentu te projekciki przynajmniej są grywalne (pierwsze moje kroki na tym polu były zapewne takie, jak wszystkich innych, nędzne), jednak zawsze jest coś, c

Dwa Księżyce | Płeć jako wiek

Obraz
Jeden | Dwa Jeden Księżyc, pomieszana kraina jasnego i ciemnego, RaczejKrólowa pokłócona z ByćMożeWładcą, sen i bezsens, wiersze zamiast prozy (zła liryka w miejsce złej prozy!), duchy zwierząt i roślin, które nigdy nie znalazły miejsca w Edenie . Ryc. Lasy albo morza Księżyca Wieczna wojna, ciągła uczta, czas dopiero powstanie, pokój dopiero nadejdzie, a wraz z nim tułaczka! Wtedy pozna Szczęśliwy Lud, co to znaczy smutek, przekleństwo. Obyś żył w spokojnych czasach, tak mówili tam na Księżycu, zanim poznali, co to jest czas. Ryc. Księżycowe chmury Gdy nadszedł, był niczym huragan, wstrząsną całą Krainą Elfów (wywiał córkę ByćMoże i Raczej bardzo daleko, Alweryk nie odnajdzie już swojej ukochanej, ByćMoże nie rzuci swoich zaklęć, to nie ta baśń), rozbił ją na dwoje i na zawsze splótł ze sobą Królową i Władcę, i ich zwaśnionych poddanych. I tak jak Jasny Księżyc ustępuje miejsca Księżycowi Ciemnemu, tak Królowa ustępuje miejsca Władcy, a mężczyzna kobiecie w ka