Życie bez zaimków

Na dole jest wersja dla leniwych. 


Pewnie słyszeliście tę ciekawostkę, że dzieci do trzeciego roku życia nie rozumieją zaimka "ja" i mówią o sobie w trzeciej osobie. "Chce siusiu." "Zrobi pupu." etc. Podobnie rzecz ma się z niziołkami, które żyją w kibucach (czyli zdecydowanej większości niziołków; dalej w tekście autor będzie się odnosił do tych niziołków jako do kibucników, w przeciwieństwie do pozostałych, które będą nazywane niziołkami po prostu). Zazwyczaj używają one innej formy ("chciało siusiu", "zrobiło pupu"), poza tym unikają one wszelkich zaimków, a więc:
  • osobowych (np. ja, ty, on, ona, ono, my, wy, oni, one),
  • zwrotnych (np. się, siebie, sobie) i wreszcie
  • dzierżawczych: (np. mój, twój, jego, jej, nasz, wasz, ich).
Zwyczaj ten być może wynika z tego, że kibucniki wykazują się zupełnym brakiem zrozumienia, a może nawet możliwości zrozumienia, pojęć osoby i własności. Jeśli dla ludzkiego dziecka oczywistością jest, że ta łopatka w piaskownicy należy do niego, dla kibucnika ta łopatka zaledwie będzie używana przez niego. I tyle.

An Author’s Journey: Worlds of Medieval Literature (3 ...
Ryc. Cztery niziołki głowią się nad zagadką butów; być może wcześniej próbowały zdjąć je z nogi podróżnika, a ten ostatni próbuje im wytłumaczyć podstawy prawa własności, zdumienie na ich twarzach świadczy o miernych efektach jego działań; Bracia Hildebrandt

Tutaj kryje się sekret do zrozumienia całego niziołczego rodu (ponieważ tę cechę dzielą zarówno niziołki samotne, wędrowne, jak i te żyjące we wspólnotach - kibucniki) - własność prywatna nie ma dla nich żadnego znaczenia. Prowadzi to, jak zapewne się domyślacie, do ciągłych zatargów pomiędzy małym ludkiem, a jego większymi kuzynami. Prowadzi to także do niezwykłej, jak cały świat długi i szeroki, formy życia wspólnotowego. Wyzbywszy się własności i wszelkich uprzedzeń niziołki tworzą między sobą komunę, która zdaje się przypominać święte początki chrześcijaństwa: wszyscy pracując w doskonałej harmonii, dzieląc się w zgodzie owocami swojej pracy, chlebem, winem, odzieniem, dbają o potrzeby wszystkich, nawet najsłabszych. 

Małą ilość niziołczych wspólnot tłumaczy być może fakt, iż są one w całości pozbawione chęci do walki w obronie swoich osad. To naturalne dążenie życia do trwania kosztem żyć innych jest całkowicie uśpione w poszczególnych członkach kibuca, także gdy natrafiają one na agresję ze strony sąsiadów, zakopują swoje nory i ruszają w drogę w bardziej odosobnione miejsce. 

Sposób życia kibucników sprawia teologom nie lada problem. Z jednej strony ich życie wydaje się urzeczywistniać wszelkie ideały dobrego chrześcijanina, ich fizjonomia nie odbiega wiele od ludzkiej (choć rzadko dorastają dorosłym ludziom do pasa), z drugiej są całkowicie ślepe na sprawy wyższe, wiarę, życie wieczne czy kwestie rozumu. Jeśli czemuś już są oddane, to raczej sprawom ciała: jedzeniu, piciu, wspólnym śpiewom (autor niniejszego skromnego opracowania, miał raz w życiu okazję przysłuchać się jednostajnym, monotonnym śpiewom na wiele głosów, które brzmią pogodnie i podniośle, niczym gra doskonale nastrojonych organów w rękach sprawnego muzyka) oraz ogrodnictwu.

Czasami zdarza się, że jedno z nich (kibucników) odkrywa istnienie siebie. Być może patrzy w zwierciadło (w kibucach nie ma luster, poza tym znajdują się one z dala od stawów i jezior, z kolei często są w pobliżu płynącej wody), zaś inny zostaje oddzielony od swoich i zostaje wychowany przez ludzkich rodziców. W każdym razie rozumie, że od teraz nie może już dłużej żyć w kibucu. Lęk przed utratą siebie i powrotem do pełnej komunii z innymi jest tak silny, że zazwyczaj w ciągu godziny niziołek lub niziołka ucieka z domu i rusza w świat z silnym postanowieniem nie wracania do kibucu. Zbyt długi pobyt wśród swoich wiąże się z rzeczywistym ryzykiem utraty własnego ja, podobnie rzecz ma się ze wspólnotami niziołków istniejącymi pośród ludzi. Gdy przekroczona zostanie masa krytyczna, nie ma dla nich odwrotu, opuszczają miasto, kopią nory i tworzą nowy kibuc.

The Hurting: Monday Magic
Ryc. Przyjaciele witają towarzysza, który ponownie został wyrwany przez starego czarodzieja z wpływu kibuca, pozostałym obecnym przy tym spotkaniu w głowach nie może się pomieścić, że ich dobry przyjaciel mógłby utracić swoje istnienie osobowe; Bracia Hildebrandt

Na koniec chcemy opisać jeszcze jedną ciekawostkę z życia niziołków. Otóż, nie rozumiejąc zaimków dzierżawczych, radzą sobie pośród ludzi w taki sposób, że zastępują je przymiotnikami i tak na przykład, gdyby mój dobry przyjaciel, niziołek, chciał zwrócić mi uwagę, że mój styl pisania jest niezwykle rozwlekły i rozbuchany niczym chuć byka na wiosnę (co musiałbym przyjąć z godnością i wyższością, w końcu to ja jestem autorem, a ty, mikrusie, do niedawna nawet nie rozumiałeś tego pogrubionego słowa) nie powie: "Twój styl pisania jest niezwykle rozwlekły i rozbuchany niczym chuć byka na wiosnę.", tylko: "Autorski styl pisania jest niezwykle rozwlekły i rozbuchany niczym chuć byka na wiosnę." Przedmioty, zachowania nabierają cech osoby, która z nich najczęściej korzysta (bo przecież nie posiada).

Oczywistym jest, że to tylko powierzchowny opis, który i tak rozrósł się nam do niepraktycznych rozmiarów, niezwykłego niziołczego ludu. Poniżej zamieszczamy skrót. Czytelnikom, którzy chcieliby zgłębić ten temat lepiej, niestety nie możemy polecić żadnej aktualnej literatury, ponieważ jesteśmy jedynym badaczem pracującym w tej dziedzinie. Możemy za to z czystym sumieniem polecić pełne opracowanie, będące podsumowaniem ostatnich trzech lat pracy, które dopiero czeka na wydanie.

Niziołki w skrócie, dla tych którzy mają dość powyższego lania wody:


  • większość niziołków nie ma poczucia własnej tożsamości,
  • żyją w egalitarnych, pacyfistycznych komunach zwanych kibucami,
    • można o nich poczytać np. na wikipedii, więc nie będę rozwijał wątków agrarnych i znaczenia dobrej etyki pracy,
  • nie używają części zaimków,
  • nie noszą butów, w tekście o tym nie pisałem, bo to klasyka, ale wolę to tutaj zaznaczyć,
  • niektóre z nich odróżnicowują się od swojego kibuca i ruszają w świat ze słowem "ja" na ustach,
  • nawet one nie rozumieją koncepcji własności i nie stosują zaimków dzierżawczych,
  • największą grozą dla niziołka jest nie śmierć, a powrót do wcześniejszego stanu, do bycia częścią kibuca,
    • przebywanie w kibucu wiąże się raz na godzinę z szansą 1/k6, że niziołek utraci tożsamość. Jeśli zajdzie taka sytuacja, Sędzia zobowiązany jest odebrać graczowi kartę postaci. Tradycja wymaga walki i odrobiny zapasów - podczas kilku godzin siedzenia przy stole stawy mogą się zastać, jest to dobra okazja, żeby się rozruszać. Jeśli karta ulegnie potarganiu, trudno, postać przepadła. W przeciwnym razie towarzysze mogą porwać swojego małego kompana, jednak spotka się to z oporem ze strony pozostałych niziołków. Po kilku godzinach postać dojdzie do siebie, a Sędzia winien oddać kartę graczowi,
  • niziołki to nie są Żydzi, ani żydzi, ani nawet żYDZI, jak chcą fani Wisły, kibuc to po prostu fajne słowo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Obciążenie i ekwipunek