"DnD 5e to dwie gry"
Gdzieś w angielskiej blogosferze osrowej przeczytałem tę myśl (chciałbym napisać gdzie, mam jednak lukę w pamięci), że DnD 5e są to tak naprawdę dwie gry, jedna przy stole pomiędzy grającymi, druga bardziej osobista, pomiędzy graczem a jego postacią: przeglądanie podręcznika, planowanie rozwoju postaci, rozważanie różnych opcji, wyobrażanie sobie postaci w działaniu podczas sesji. Nieszczęsny ten, kto nigdy nie zaznał tych rozkoszy! Ta osobista gra ma wiele zalet - nie potrzeba do niej innych graczy, niecne plany MP nie druzgoczą marzeń o potędze postaci. Jest może trochę jałowa, jednak przy stole od razu widać, kto jest prawdziwym adeptem tej samotnej sztuki. Jedno spojrzenie i już wiadomo, kto ma zaplanowane cztery ruchy w walce do przodu w trzynastu różnych wariantach tematycznych w zależności od smaku piwa przy stole i ruchów przeciwników, a kto z otwartego podręcznika wybiera odpowiednią zdolność specjalną. Trochę się zagalopowałem, oczywiście, że widać, kto ma otwartą książkę...